Endometrioza i ja.

Monika Armet


Marzec jest światowym miesiącem budowania świadomości na temat endometriozy. Jako osoba cierpiąca na to schorzenie, postanowiłam napisać swoją historię, jako, że wiele ludzi dalej nie wie co to za choroba.

Na początek, parę faktów na temat endometriozy:

Każdego miesiąca, każda kobieta przechodzi owulację –  pogrubia się nabłonek macicy (endometrium) i jajnik uwalnia jajeczko. W „normalnym” wypadku, jeśli nie dojdzie do zapłodnienia, błona śluzowa macicy się złuszcza i zostaje wydalana w postaci krwi. W wypadku endometriozy następuje „wsteczna” menstruacja – komórki endometrium osiedlają się na jajowodach i jamie otrzewnej macicy i tam już pozostają. Te komórki reagują na zmiany hormonalne i co miesiąc „krwawią”, ale tej krwi nie można się pozbyć, stąd mocne bóle miesiączkowe (one mogą sie również pojawić poza miesiączką).

Żeby pokazać o czym piszę, znalazłam zdjęcie na http://zdrowieichoroby.info/endometrioza/ , gdzie na czerwono widać zmiany endometrium.

endometriosis Polish version

W niektórych wypadkach, komórki endometrium występują na jelicie albo pęcherzu moczowym.

Endometrioza dotyczy 10% kobiet, gdzie średni czas oczekiwania na diagnozę w Wielkiej Brytanii wynosi 7.5 lat, a w Polsce 10 lat. Do objawów endometriozy należą: bolesne i obfite miesiączki, ból podczas stosunku płciowego, bezpłodność, depresja, przewlekłe zmęczenie, problemy z wydalaniem moczu lub kału. Każda endometrioza jest inna, tak jak każda kobieta – niektóre mają tylko kilka objawów, a niektóre wszystkie. Do moich objawów mogę dodać bóle miednicy, jako że odczuwam ból CODZIENNIE, każdy dzień to dzień w którym czuję się jakbym miała okres, mimo że nie krwawię codziennie. Do moich symptomów należą również: zmęczenie (ciągle jestem zmęczona, potrzebuję około 9 godzin snu, żeby normalnie funkcjonować) oraz huśtawki nastrojów: na nie muszę brać antydepresanty, które trochę mnie uspokajają.

Na dzień dzisiajszy nie można wyleczyć endometriozy na zawsze – ta choroba często powraca.

A teraz wróćmy do mojej historii. Cofamy się w tył, aż do 1998 roku.

Dwa miesiące przed moją pierwszą miesiączką, jak byłam w szkole, zaczął boleć mnie brzuch. Ból się nasilił do tego stopnia, że chodziłam zgięta w pół, kluczowo trzymając się za brzuch, a łzy ściekały mi strumienami. Gdy pielęgniarka szkolna mnie zobaczyła, od razu zadzwoniła do mojej mamy, która szybko przybiegła do szkoły i pojechałyśmy do szpitala. Mama myślała, że mam zapalenie wyrostka robaczkowego, ale po USG, lekarz nas poinformował, że to „tylko” powiększony jajnik. Kazano mi pojechać do domu i odpoczywać. Patrząc na to wydarzenie z perspektywy czasu, moje ciało przechodziło wtedy przez moją pierwszą owulację, chociaż wtedy oczywiście nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Moje okresy zawsze były strasznie bolesne i obfite. Zawsze bolały mnie jajniki, cały brzuch (nie tylko podbrzusze) i dolny odcinek pleców – jako że ból się rozszerzał dookoła mojej miednicy nazwałam to zjawisko „pasem bólu”. Pamiętam jak jednego dnia, jak byłam w szkole i miałam okres, poszłam do pielęgniarki szkolnej po coś na ból. Powiedziałam jej o co chodzi, a ona się mnie zapytała: „A gdzie Ciebie boli?”, to jej odpowiedziałam gdzie. Ona zmarszczyła brwi i ofuknęła: „Jak ma się miesiączkę to nikogo nie bolą plecy. Przestań tu kłamać i wracaj do klasy!”. Jak możecie się domyślić, tabletek przeciwbólowych nie dostałam.

To był początek mojej „wojny” z lekarzami, przez wiele lat poznałam paru „śmierdzieli”, którzy mi radzili: „Weź ciepłą kąpiel”, „Weź paracetamol” (jakby myśleli, że jestem jakimś tępidłem, które nigdy na to nie wpadło). Jeden miał czelność mi powiedzieć: „To wszystko jest w Twojej głowie. Umysł jest potężny, więc myśl o szczęśliwych rzeczach, a ból od razu Ci przejdzie”. W tym momencie, chciałam go mocno uderzyć.

Pomimo endometriozy, mam dwójkę dzieci: Lily ma 8 lat, a Jake 6. Okres ciąży był wspaniały, pod względem, że nie miałam okresu ani bólów! Ale że nie karmiłam piersią, to w dwóch wypadkach, 8 tygodni po porodzie okres powrócił. Tym razem było o wiele gorzej. Od 2011 moje objawy znacznie się pogroszyły, i to bardzo szybko. Ciągle miałam bolesne miesiączki, ale z dodatkiem zemdleń i zawrotów głowy. Pamiętam jak jednego dnia w sklepie, musiałam usiąść na podłodze, bo zrobiło mi się słabo.

Niektórzy z Was pewnie się zastanawiają jak sobie radzę z moimi objawami. Próbowałam wielu rzeczy: ciepło, czyli ciepłe kąpiele, termofory i ciepłe plastry żelowe, na które wydałam całkiem sporą sumę. Spróbowałam oczywiście leki przeciwbólowe: leki zawierające kwas mefenamowy (nic nie pomogły), naprzemiennie paracetamol i ibuprofen, a później zaczęłam je brać razem, ale doszłam do takiego etapu, że przedawkowywałam dzienną zalecaną dawkę. Dziennie można brać 16 tabletek paracetamolu i 16 tabletek ibuprofenu – 32 tabletki dziennie. Łącznie, brałam około 48 tabletek dziennie. I dalej odczuwałam ból.

Spróbowałam również różne metody antykoncepcyjne: tabletki antykoncepcyjne, implant, a w jednym momencie miałam implant z tabletkami antykoncepcyjnymi, ale ta dawka hormonalna sprawiła, że zamieniłam się w dmuchającego ogniem smoka, który chciał walczyć z całym światem. Nie polecam! W 2015 roku, założono mi spiralę hormonalną „Mirena”, która pięknie działała przez prawie rok, ale pewnego październikowego dnia tego roku ból powrocił. Tym razem ból wracał KAŻDEGO dnia. Wysłano mnie na USG, które nic nie wyjaśniło, jako że endometriozy nie widać na USG. Dostałam skierowanie do ginekologa, który powiedział, że jedynym sposobem żeby dowiedzieć się co się dokładnie ze mną dzieje, to operacja, tak zwana laparoskopia.

W marcu 2016 roku, po 18 latach wstrętnych miesiączek, dostałam oficjalną diagnozę endometriozy. Ciągle miałam spiralę (wymienia się ją co 5 lat) i przez 2 lata miałam spokój: zero okresów, ból może 1 albo 2 dni w miesiącu. W maju zeszłego roku, ból powrócił. Wysłano mnie na kolejne USG, gdzie okazało się, że mój lewy jajnik jest przytwierdzony do ściany macicy. Poszłam również do ginekologa, który przepisał mi Zoladex analog gonadoliberyny (aGnRH)– lek hamujący pracę jajników (które przestają produkować estrogen) i wywołujący „fałszywą” menopauzę. Żeby zmniejszyć objawy menopauzy, zaoferowano mi plastry hormonalne z estrogenem (tzw. hormonalna terapia zastępcza). Zoladex pomógł do pewnego stopnia – zmniejszył ból, ale moją twarz wysypał dziki trądzik, a żołądek zaatakowała taka nadwkaśność i zgaga, że musiałam brać Omeprazol. Poza tym, Zoladex i inne analogi gonoadoliberyny (aGnRH) zwiększają prawdopodobieństwo osteoporozy, więc można je brać przez ograniczony czas, maksimum 6 miesięcy.

Od stycznia tego roku, zaczęłam prowadzić dziennik bólu – przez te 69 dni, tylko 10 spędziłam bez bólu. Te „bólowe” dni się różnią – czasem dokucza mi tylko mój przyklejony jajnik, a czasem cała bonanza – sam paracetamol i ibuprofen już na mnie nie działa, bo mój organizm już się do nich przyzwyczaił. Teraz muszę brać opioidy, a dokładniej kodeinę. Pierwszy raz zaczęłam brać kodeinę w 2013- 2014 roku, zaczynałam od dawki 15mg, teraz biorę 45mg. Maksymalna dawka, którą można brać na raz to 60mg. Pewnego dnia, mój organizm przyzwyczai się do 45mg, więc wtedy będę musiała brać 60mg. Boję się tego dnia.

Podczas mojej ostatniej wizyty u ginekologa, powiedział mi, że istnieje szansa na kolejną operację, żeby uwolnić mojego jajnika i sprawdzić czy nie mam więcej endometriozy. Ale jako że brałam Zoladex, który przez jakiś czas maskuje endometriozę, powiedziano mi, że muszę czekać do maja i wtedy ginekolog podejmnie decyzję o operacji. Wtedy pewnie pójdę na listę oczeukujących na laparoskopię i dopiero w wakacje będę mieć zabieg.

Wiem, że lekarze nie usuną mi macicy i jajników – usunięcie jajników oznacza automatyczną menopauzę, na którą jestem za młoda i wczesną utratę estrogenu nie zastąpi żadna hormonalna terapia. Przeprowadziłam również swoje „badania” na internecie na temat wczesnej menopauzy i dowiedziałam się, że wczesna menopauza (występująca przed 45 rokiem życia) zwiększa ryzyko wylewu, ataku serca, a także wczesnej demencji. Kiedy będę mieć 70 lat, chciałabym mieć jeszcze po kolei w głowie i cieszyć się emeryturą. Dodam że usunięcie macicy, ale pozostawienie jajników wcale nie pomoże – jajniki są „problemem” w przypadku edometriozy.

W między czasie, czekam. Ostatnio zaczęłam używać medycyny niekonwencjonalnej i mieszam różne olejki eteryczne: odkryłam, że mieszanka olejków z pelargonii, róży, gałki muszkatołowej i szałwii muszkatołowej działa kojąco i relaksująco (albo kto wie, może to efekt placebo).

Ta historia została napisana, żeby uświadomić innych czym jest endometrioza – jeśli podejrzewasz, że na nią cierpisz, idź do lekarza – nie cierp w milczeniu. Poproś lekarza o pomoc. Mimo że nie ma efektywnej metody wyleczenia endometriozy, są inne sposoby żeby radzić sobie z tym schorzeniem. Ja pozostaję optymistyczna.

Więcej informacji znajdziesz na stronach: https://www.endometriosis-uk.org/ (strona w jęz. angielskim) lub https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-kobiece/endometrioza-objawy-diagnoza-leczenie-endometriozy-aa-yv7G-rSJy-uQyX.html (w jęz. polskim)

Categories: Uncategorized

Tagged as: , , ,

2 replies »

  1. Czesc Monika, czytajac Twoja historie wydawalo mi sie, ze czytam swoja. Tez walcze z endometrioza od wielu lat, niestety nie mam dzieci i musze sie pogodzic z tym, ze nie bede ich miala. Trzymaj sie! Pozdrawiam, Ewa

Leave a Reply